Jestem romanistą, ale za Francją jakoś specjalnie nie przepadam (sery, wina i francuski poststrukturalizm się nie liczą). Paryż, któremu ten blog ma być poświęcony, nie jest moim ulubionym miastem, ale mimo to zawsze uwielbiam tu wracać.
czwartek, 7 października 2010
Jardin du Luxembourg
Dzisiaj popołudniu było prześliczne słońce. Całkiem możliwe, że między 16.00 a 18.00 dnia 7 października 2010 Ogród Luksemburski był najpiękniejszym miejscem na Ziemi. Czytanie w takim miejscu francuskiej wersji kultowego Small World Davida Lodge'a, którą, ku wielkiej uciesze, akurat dostrzegłem w jednej z księgarni w okolicach Sorbonny, to więcej niż przyjemność. Próżność intelektualistów u Lodge'a doskonale wpasowała sie w ogólny błogostan, który panował w ogrodzie. Swoją drogą to fajne uczucie: wchodzisz do księgarni tak naprawdę nie wiadomo po co i trafiasz dokładnie na tę książkę, na którą masz największą ochotę, nawet jeśli o tym nie wiesz. Nie ma jak prawdziwe niespodzianki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz