Jestem romanistą, ale za Francją jakoś specjalnie nie przepadam (sery, wina i francuski poststrukturalizm się nie liczą). Paryż, któremu ten blog ma być poświęcony, nie jest moim ulubionym miastem, ale mimo to zawsze uwielbiam tu wracać.
wtorek, 12 października 2010
Na czerwono
Dzisiaj pod moimi oknami przeszła osiemdziesięcio dziewięciotysięczna (jeśli wierzyć danym policji) lub trzystu trzydziestotysięczna (jeśli wierzyć danym związkowców) manifestacja. Nominalnie przeciwko reformom rent i emerytur planowych przez rząd Sarko, ale tak ogólnie byłoanti-liberal, anti-capitaliste i anti-globaliste. Organizatorem była CGT (Powszechna Konfederacja Pracy), tradycyjnie wspierana przez Parti Communiste Francais. W tym samym czasie protestowano również w innych większych miastach Francji.
No cóż, Francja od zawsze mocno flirtuje ze skrajnościami: PCF w każdych wyborach zawsze może liczyć na kilka procent głosów, z drugiej strony kandydat skrajnie prawicowej, ksenofobicznej i faszyzującej partii Front National dziesięć lat temu o mało nie został prezydentem kraju.
PCF może i jest czasem oldschoolowa. Mówią do siebie per "camarade", co niektórzy członkowie wciąż wierzą w IV Międzynarodówkę i trwająca walkę klas. Ja tam jednak wolę Marksa niż polskich krzyżowców tudzież zwolenników przywrócenia w Polsce monarchii pod berłem chrystusowym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz