Jestem romanistą, ale za Francją jakoś specjalnie nie przepadam (sery, wina i francuski poststrukturalizm się nie liczą). Paryż, któremu ten blog ma być poświęcony, nie jest moim ulubionym miastem, ale mimo to zawsze uwielbiam tu wracać.
niedziela, 10 października 2010
Le Marais: architektura, tęcza i dobre jedzenie
Najlepiej na Le Marais wybrać się w sobotę. Można wtedy naprawdę poczuć magię miejsca. Gwar i zgiełk jak na średniowiecznym jarmarku, całe masy ludzi na ulicach, dzielnica wręcz tętni życiem. Jest kolorowo. Powiedziałbym nawet, że tęczowo... Ale po kolei.
Le Marais rozciąga się od Place de la Bastille do Centre Pompidou, słynnego budynku z bebechami na wierzchu. Dzielnica słynie przede wszystkim z przecudnej i doskonale odrestaurowanej architektury. Kręte uliczki wiją się pomiędzy otynkowanymi biało-szarawymi kamienicami z XVII i XVIII wieku. W ich cieniu są setki małych knajp i bistro, które w większości prowadzone są przez Azjatów. Miłośnicy surowizny znajdą tu zatem kulinarne doznania wyższego rzędu. A ponieważ do nich się zaliczam, nie mogłem odmówić sobie dużego zestawu sushi i sashimi z mini szaszłykami yakitori. Mniaaammm. W Le Marais jest też dużo knajpek prowadzonych przez Żydów - jest to dzielnica, która od XIX wieku stała się centrum życia paryskiej społeczności żydowskiej - jednak tego popołudnia surowe zdecydowanie wygrało z koszernym.
Co drugi stolik w knajpkach zajmują wykremowani, zadbani i czule patrzący do siebie chłopcy, czasem panowie. Wielu z nich nosi starannie ułożone fryzury, przeważa styl a la New Kids on the Block, obowiązkowe okulary policyjne oraz białe, odprasowane koszulki; niektórzy są do bólu przerysowani: teatralne gesty i ciągłe wyzwalanie w sobie "eternel feminin"; usteczka w serduszko przy paleniu papieroska; inni zaś nakładają na siebie różnego rodzaju "obcisłości". Bo Le Marais mniej więcej od lat 80 to dzielnica gejowska, a od niedawna również popularne miejsce wśród LGBT. Zresztą jest to w ogóle najbardziej otwarta dzielnica otwartego obyczajowo Paryża, którą upatrzyły sobie ją różnej maści freaki. Tym samym, odpoczywając na absolutnie przepięknym Place des Vosges jest spora szansa na zobaczenie jakiegoś gota przebranego za Madame de Pompadour.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz