sobota, 23 października 2010

Rosette: francuska kuchnia od kuchni

To jest Rosette. Taka specjalna francuska kiełbasa. Bardzo specjalna. Robi się ją z najdelikatniejszych i starannie wyselekcjonowanych kawałków świńskiej tuszy. Bardzo starannie. Jedząc kanapkę z rosette jesteśmy w samym sercu francuskiej kultury, której kuchnia jest tak ważnym składnikiem. Choć słowo "serce" jest tutaj może nie do końca trafne...
Kiełbasa jest robiona ze świńskiego odbytu, co skrzętnie zasłania jej nazwa przywołująca na myśl strzelistość gotyckich katedr. Ale ta strzelistość też jest bardzo dwuznaczna: akt strzelisty, czyli krótka i intensywna modlitwa, to po francusku"acte jaculatoire", gdzie najbardziej rzucającą się w oczy i w uszy sylabą jest "cul" czyli nazwa określająca część ciała, z której robiona jest rozeta. Jeżeli dodamy do tego, że "jaculatoire" morfologicznie bardzo blisko do nieco odmiennego aktu, który Rzymianie określali jako ejaculatio, to nagle z  rejonów kultury wysokiej staczamy się w odmęty kultury niskiej.
Bardzo lubię rozdrapywać te tajemnice francuskiego wyrafinowania, potężnej konstrukcji dyskursywnej, która pochodzi jeszcze z czasów klasycyzmu i nosi nazwę "dobrego smaku". Czyli: szlachtujemy wieprzka, robi z jego tyłka kiełbasę, ale potem o tym nie mówimy, bo nasze poczucie dobrego smaku nam na to nie pozwala. To stałe stałe napięcie między wysokim a niskim jest świetnym materiałem do obserwacji. Doskonały jest w tym Stephen Clarke, autor autobiograficznych genialnych książek z serii "Merde", które są prześmieszną ale również pełną sympatii satyrą francuskości. A swoją drogą bohater pierwszej części "Merde" po raz pierwszy całował się w Paryżu z niejaką Alex (jeśli dobrze pamiętam), która w chwili pocałunku była w połowie swojej kanapki z rozetą:-).
Ciekawie wypada też porównanie polskiego i amerykańskiego stereotypu Francuzów. Po polsku wyjdzie nam coś w okolicach "Francji elegancji", po amerykańsku natomiast będzie to: Jedzenie głowy, typical French art.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz